Tyrać, tyrać i umierać, ale umierać też nie za późno, żeby nie pobrać za dużo emerytury, której wielkość w sama sobie jest powodem śmierci.
Żyje w smutnym jak pizda mieście. Gdzie standardowo nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem. Maks co może z Ciebie być to kaczka (optymistyczna wersja).
Głównie praca koncentruje się tutaj w call canter, a płaca pozwala Ci na jednorazowe zaszalenie w spożywczym, a stałym gościem jest bieda. Codziennie tyrać 8 godzin. Udawać miłego, gdzie masz ochotę wyzwać wszystkich od najgorszych, bo są idiotami.
Kolejna optymistyczna wersja to pomoc kuchenna albo kelnereczka.
Chyba najlepiej zarabiają tutaj dziwki.
W tym pierwszym słonecznym dniu lutego jak grom z nieba spada na bohaterkę farsy cała chujowość tego świata i cudowne polskie realia.
Będę wielką panią dziennikarką. Ahaaaaaaaaaaa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz